Pod osłoną nocy powinien się zjawić.
Czekam na niego z radością i ekscytacją. Rośliny podobnież.
Poczyniłam pewne przygotowania na jego przyjście. Zbiornik ze zgromadzonej deszczówki opróżniłam podlewając rabaty. Sąsiadkę tym zadziwiłam. "Lać dzisiaj będzie" - poinformowała uprzejmie. "Dlatego też i ja leję" - odparłam lakonicznie, nie tłumacząc, że "nawadniam" wstępnie glebę, by łatwiej wchłonęła w swe wnętrze te deszcze co to je zapowiadają.
Oby na zapowiedziach się nie skończyło.
Czekam na deszcz, by cokolwiek poplewić. Ciężko w taką pustynię wbić cokolwiek, a i w odwrotnym kierunku - wyrwać z korzeniami to nie lada wyczyn.
Maglesko - nie fochaj. Poleje, to i poplewię, a potem fotki popstrykam.
Bo na razie to tak średnio na jeża jest i prezencja taka nie teges.
Brzydoty dużo wokół, to po co ja swoją mam dokładać.
Doprowadzę do ładu i składu jako takiego i przedstawię, jak nie przymierzając pannę na balu debiutantek.
____________________
Wiklasia
Jak feniks z popiołów