Wygooglałam, że lawenda głęboko, czyli odpada.
Przeszłam się do żwirowca o zastanawiam się, czy tych biot aurea nana nie zaplanowałam zbyt rzadko, co metr. Z jednej strony, przecież urosną, z drugiej - mam zamiar je trochę przycinać, bo chciałabym jeśli nie stożki, to jaja

jaja chyba nawet lepiej i bardziej zgodnie z naturalnym pokrojem. Co myślicie? W ogóle jak wam się widzi ten mój zamysł?
Wczoraj wypieliłam borówki. Znaczy wypieliłam to może za łagodne słowo, bo chwaściory mega! Ale dobrze się wyciągało, podważałam widłami te upierdliwce, czyli mniszki, osty i perz (ten ostatni nie jest dla mnie jakimś dużym problemem, wolę go niż resztę). Jest tam bardzo przyjemna gleba. Rozsypałam siarkę i trochę trocin spod świni, które gromadzę w workach i zaraz lecę całość przemieszać. Dookoła borówek było pryskane, chyba tydzień temu, już kompletnie straciłam poczucie czasu. Na razie nic nie pada, choć wydaje mi się, że krwawniki jakby jaśniejsze środkowe liście mają. Obym nie musiała pryskać jeszcze raz!