Tylko mi było głowę widać. Sama byłam eMowi nie powiem bo się będzie śmiał i będzie rozpowiadał. A tak uważałam i masz tu ślizg zrobiłam i po szyję.
Trzeba było wyjść z tej wody a wodery śliskie i s żeie jeszcze potaplalam. Wyszłam i do domu. Szłam a woda się lala rozebrałam się w łazience i przez okno ciuchy kurtkę i wodery wyrzuciłam susza się w altance.
Byłam z Mają ale jakie jej zdziwienie ',mama a co ty". Po schodach na górę aby się ubrać w nowe ciuchy.
Lato to lato ale w grudniu na starość wykąpać się w zimnej wodzie to nie lada wyczyn.
Ubawiłaś mnie do łez... ale nie zazdroszczę tej kąpieli w takiej temperaturze.... Mój syn lata temu był morsem i kąpał się zimą w morzu...jeździliśmy popatrzeć na te wyczyny zimowe i powiem Ci szczerze, że zamarzałam na brzegu ubrana po szyję, na sam widok kąpiących się w tej lodowatej wodzie...brrr. "Ale oczko wyczyszczone i może zamarzać!" To Twoje stwierdzenie najfajniejsze...
Mam nadzieję, że kąpiel na zdrowiu się nie odbije. Na pewno nie było miło. Takie przygody najlepiej wspomina się po fakcie i jak mają szczęśliwe zakończenie.
Twarda kobieta z Ciebie.
Elu marny ze mnie ekspert od amarylisów. W ubiegłym roku go zaniedbałam i wcale nie zakwitł. W to lato wyniosłam go pod świerki postawiłam obok hortensji w donicy. Jak podlewałam hortensje, a one często dostają nawóz to i amarylis też korzystał. Cebulki nabrały masy, ale i liści mają sporo.