"Flamenco' z japońskim wdziękiem dziękuje
Też mi się podoba. I to, że zakwita jako pierwszy z wszystkich moich clematisów. Reszta zaczyna dopiero w czerwcu i lipcu. Mam ich ok. 20, białe i różowe.
Do ubiegłego roku miałam także 6 fioletowych (po dwie odm.: 'Kacpra', 'Polish Spirit i 'Jackmanii'). Pięknie kwitły tworząc na pergolach fioletową ścianę. Wszystkie wydałam, bo w miejscu, gdzie rosły postawiliśmy dodatkową drewutnię.
Nie mam problemu z uwiądem. Długie lata podlewałam je zapobiegawczo miksturą z czosnku i nadmanganianu potasu. Trzy lata temu zapomniałam ten zabieg wykonać i nic się nie stało. W następnym roku już celowo nie podlałam i też nic.
Hmmm, może w tym roku jednak podleję... licho nie śpi.
Clematisy rosną mi zdrowo i dobrze kwitną.
Robię z nimi coś niepopularnego... Wszystkie przycinam późną jesienią, ok. 30-40 cm nad ziemią. Wszystkie, nawet te, których nie powinno się ciąć lub bardzo słabo (np. 'Dr Ruppel', czy pokazany na zdjęciu 'Flamenco').
Wiele lat temu oglądałam film, w którym p. Marczyński pokazywał, jak ciąć clematisy jesienią. Objaśniał to na clematisach, które rosną przy jego domu. Ścina je trochę wyżej niż należy (pozostawia "margines" na ewentualne szkody spowodowane mroźną zimą).
Od tego czasu i ja tnę clematisy jesienią. Ale ja, jak to ja, poszłam o krok dalej. Ścinam wszystkie równo, jak leci

Zdejmuję z pergoli pędy i ciaaaach. Wyrzucam te pędy z liśćmi do kubłów bio i worków (mnóstwo tego zielska się uzbiera).
Może dlatego zdrowo rosną? Nie wiem...
Podobnie jak clematisy, jesienią ścinam także róże (mam tylko odmiany okrywowe). Zachęciła mnie do tego Ela z Ptasiego Gaju. Też nie chorują. Czasem jedynie przyczepia się do nich mszyca.