Włóknina to najgorsze co może być, bo łapie wilgoć, trzyma ją i przymarza do roślin. Ze dwa, a może trzy lata temu późną wiosna zapowiedzieli spore przymrozki. A rosliny już wybudzały się: zwłaszcza azalie, rodki, klony palmowe. A ogrodówki były juz w fazie "zaraz zakwitnę". No i wieczorem ruszyłam z akcją okrywania. W ruch poszła włóknina, ale także koce i kołdry. W tym samym czasie pewna forumka robiła to samo. A potem wymieniłyśmy się spostrzeżeniami. I najważniejsze było takie, że włóknina zrobiła najwięcej szkód
Hortkę najlepiej jest zabezpieczyć słomianą matą, czyli chochołem. Byle nie za wcześnie. Musi się przechłodzić. Nasadę trzeba grubo obsypać dębowymi, suchymi liśćmi. U mnie zimują pod samymi liśćmi. Na wiosnę ważne by te liście rozgarnąć by nasada nie podgniła.
A potem nie pozostaje nic innego jak śledzenie prognozy pogody i w razie czego okrywanie. To ważne, bo ogrodówki dość wcześnie startują z wegetacją i to ten moment jest najważniejszy, bo jeśli na tym etapie przemrozi to o pąkach kwiatowych można zapomnieć
Ważne jest znalezienie osłoniętej miejscówki. Sporej miejscówki, bo ogrodówki małe nie są

Teraz patrz, gdzie jest takie zaciszne miejsce. Ważne by to miejsce nie było suche, a latem musi być zacienione.
Trochę wysiłku trzeba włożyć w hortensje ogrodowe... to fakt. Ale sama przyznasz, że warto

Mniej zachodu wymaga seria "You&Me" lub "Together", bo te hortki kwitną na rocznych gałązkach. Czyli zimą nie trzeba chochoła, ale i tak wiosną trzeba ochraniać przed przymrozkami.