Jak już jestem przy warzywniaku, to napiszę coś o mojej uprawie ziemniaków pod słomą.
Tak gruba warstwa słomy( 30 cm) bardzo dobrze trzyma wilgoć, której akurat w tym sezonie i tak jest sporo dzięki opadom. Super uchroniła przed chwastem. Faktycznie nie trzeba pielić. Nawet powstrzymała inwazję skrzypu, który wychylił się tylko kilkoma choineczkami, a zawsze szalał w tym miejscu. NAC ziemniaków urosła ogromna, aż za duża. Nie dość, że dałam pod ziemniaki gruba warstwę podłoża popieczarkowego, które zawiera sporo azotu, to jeszcze ta słoma i dużo wilgoci- myślę, że to spowodowało zbyt duży pobór tego azotu i dlatego wybujały. To skolei spowodowało, że bulwy słabo się wiążą i cała siła idzie w łodygi i liście. Zastanawiałam się czy nie popryskać ich preparatem z fosforem i potasem, by zachować wzrost masy liściowej, a zwiększyć rozwój bulw. Nawet kupiłam Insol PK, ale nie wiem czy to ekologicznie?
Miały to być wczesne ziemniaki, bo to odmiana Denar, ale pod niektórymi krzakami są dopiero malutkie ziemniaczki. A mogłyby być już duże, bo w brzegowych krzaczkach już niezły zbiór ( tam trochę mniej podłoża i niżej słoma. Pierwszy zbiór bardzo obiecujący. Może reszta też kakoś da radę?
Ale jest jeszcze jeden problem : pod słomą "dniują" ( bo nocą nuszyją)sobie ślimaki i to dużo!
ślimaków. Wcinają liście ziemniaczane ogałacając łodygi od dołu,szybciej od stonki, której akurat nie ma! Obawiam się , czy one pod tą słomą nie obgryzają też pędów na których wiążą się bulwy? Czy nie ograniczą zbiorów?
Ciekawostką dla mnie jest też to, że po kwiatach na niektórych krzakach powiązały się owoce, jakby małe pomidorki, co pewnie dodatkowo osłabi tworzenie się bulw i teraz mam dylemat co zrobić?