"Obchody" ogrodowe muszą być. I to nie jeden każdego dnia. U mnie to "obchodzą" niemal wszyscy

najpierw idzie mój ojciec, potem ja, potem ja z mamą, potem on z mamą, czasem ja z ojcem i tak łazimy i pochylamy się co chwilę nad tym samym bo przecież mogło się zmienić i... się zmienia, bo żyje przecież

i zawsze coś cieszy.
A czasem to sobie pomyślę, że jak nas tak ktoś obserwuje, tak każdego dnia - to pomyśli, że mamy z głową nie teges

bo tu u nas takich ogrodomaniaków to wielu nie ma