A teraz nowy kawałek ziemi do opieki, od grudnia 2015 (przetarg 2 dni przed świętami, 22.12, ile mnie to nerwówo kosztowało...), 27 arów nieużytku 50 metrów od naszego domu, lata całe krążyliśmy wokół tej działki, udało się, że gmina wystawiła do sprzedaży w całości choć chciała podzielić na działki. Przez lata był to nieużytek, rosło co chciało i jak chciało, dziki ryły do środka ziemi a i inne zwierzaki też bywały.
Musieliśmy zacząć od ciężkiej interwencji, koparką, rów odnowić i zedrzeć wierzchnią warstwę zbitych kłączy wszystkiego, przed wjazdem koparki, zimą wyglądało to tak:
Tu już po wstępnych pracach czyszczenia tego, co nie mogło zostać, ale generalnie, co się dało, to zostawiliśmy, ogromną kępę derenia, stare węgierki, zagajnik dzikiej wiśni, dziką różę.
Jak się ociepliło, to ruszyły prace - stawianie ogrodzenia, bez tego ani rusz z uprawami.
A jak ogrodzenie zostało zamknięte, to biegiem do sadzenia, siania, żeby jeszcze coś w tym roku zebrać.
Kolejne będzie szykowanie miejsc pod drzewa owocowe, żeby jesienią sadek załozyć. I tak to jest teraz, ziemniaki, truskawki, trochę warzyw, fasolka, buraki, cebula, ogórki a na górze z ziemi zdartej przez koparkę siedzą sobie dynie. Część góry obłoyłam włókniną, żeby szybciej się rozkładały karpy zielska, ale na całą nie wystarczyło mi zapału

Wszędzie, gdzie ziemia wstępnie przeczyszczona, to od razu sieję wielogatunkową mieszankę poplonową, żeby zakryć ziemię i żeby dla owadów kwitło.
Mało nam było roboty, to teraz mamy więcej

)