Szparagi uprawia się na białe i te się obsypuje kopcami, co jest kłopotliwe, trzeba je obierać przed przyrządzeniem a końce są łykowate. Przy uprawie na zielono - wyrastają po prostu z ziemi jak inne warzywa. My wolimy jeść szparagi zielone, nie trzeba ich obierać ze skórki i są moim zdaniem delikatne i smaczniejsze. Z sosem berneńskim są dobre, A jeszcze stek z polędwicy do tego i wino..
Karp szparagów u nas nie sprzedają, przynajmniej ja nie wiem gdzie, może gdzieś w zachodniej Polsce gdzie są uprawy.
Trzeba więc kupić nasiona (od lat widzę je w sklepach ogrodniczych, ja mam odmianę francuską Argenteuil, innych wtedy, czyli osiem lat temu nie było) i wysiać pod koniec marca do małych doniczek w domu, nasiona trochę przypominają groszek pachnący, ale są nieco mniejsze. Po ok. miesiącu oczekiwania pojawią się małe zielone "choinki", które po podhodowaniu wsadzamy do gruntu na miejsce docelowe, do dobrej ziemi, podsypując obornika. Małe roślinki sadzimy co ok. 40 cm, szparagi się rozrastają.
Teraz nastaje czas oczekiwania, to warzywo dla cieprliwych, bo pierwsze zbiory (niewielkie) będą dopiero po trzech latach uprawy.
Jeśli ktoś chce mieć białe szparagi, musi przykryć grządkę z nimi na wiosne czarną folią, albo usypać nad nimi wały pulchnej ziemi. Przy uprawie na zielono nie ma takiej potrzeby. Szparagi jak tylko pojawią się łebki, rosną bardzo szybko od maja i codziennie, albo co drugi dzień trzeba je ścinać, bo starsze robią sie łykowate, tracą delikatność. Najpóźniej w drugiej połowie czerwca kończy się zbieranie szparagów i pozwalamy im rosnąć, a w przypadku białych szparagów, usuwa się ziemię z wałowania czy folię. Mamy wtedy po prostu grządkę z takim dużym, zielonym asparagusem. Asparagus zakwitnie i utworzy do jesieni małe pomarańczowe kulki, w których są nasiona. Te nasionka kiełkują tu i ówdzie, ale nie masowo.
Z moich siewek swoją szparagarnię założyła sobie Kasia B. Na zimę ścina się łodygi.
Szparagi są bardzo długowieczne, latami rosną w jednym miejscu, trzeba je odchwaszczać, zasilić obornikiem. Są odporne, nie chorują, nie przemarzają, nie jedzą ich nornice. Nie zauważyłam żeby susza lub nadmiar wilgoci jakoś im szkodziła. Część podziemna to duża karpa z palczastymi, długimi korzeniami, trochę są podobne do pustynnika, ale większe.
Myślę że w skrzyni będą równie dobrze rosły, zwłaszcza w świeżej, zasobnej kompostwej ziemi, zobaczymy wiosną.
No i wyszła pochwała szparagów.
Zdjęcie zrobiłam właśnie u Jasi miesiąc temu, komórką która i tak nie oddała odcieni tych owocków.
EDIT: Co do filmów - zakochałam się w kolejnym, ale pewnie nie zauważyłaś linka który wstawiłam, więc specjalnie dla Ciebie podaję: https://hdclump.com/monet-to-matisse/
Carol ma swój styl i fajnie byłoby mieć taką sąsiadkę. Tymczasem to właśnie sąsiad Carol doprowadził parę lat temu do tego, że musiała zlikwidować szkółkę w Glebe Cottage, z powodu "immisji pośrednich".
Z mojego punktu widzenia, pozostawanie oleandrów na zewnątrz byłoby bardzo dobre, bo donice są ciężkie do noszenia. Czytałam artykuł w GW, ano zobaczymy co będzie i czy za naszego życia będziemy likwidowac jabłonnie na rzecz cytrusów, fig i daktyli. Wolałabym nie.
Winnika dobrze okryję, bo to młodziutka sadzonka. Pięknotkę hoduje Sylwia, a u niej nie jest cieplej niż u nas. Może w zacisznym miejscu trzeba by ją posadzić i młodą okrywać.
Twoje skrzynie widziałam na zdjęciach, pewnie że cieszą, zwłaszcza ograniczona powierzchnia do pielenia i niezjadanie marchewki przez nornice.
Tak właśnie jak opisujesz, uprawiałam szparagi na poprzedniej działce. W wysiewie nowych pomagały chyba ptaszki, bo znajdowałam siewki w różnych częściach ogrodu.
Było to dla mnie bardzo ekscytujące doświadczenie, bo po raz pierwszy w życiu dane mi było zjeść szparagi.
Szkółka roślin jako uciążliwe sąsiedztwo? Czyżby klienci walili do Carol drzwiami i oknami?
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Z Glebe Cottage było tak: sąsiedzi Carol kupili sąsiednią posesję, a przy okazji kupili drogę dojazdową do posesji Carol, którą ta od nich dzierżawiła. Sąsiedzi bardzo lubili ogrody, ale uporządkowane i chcieli mieć ładne widoki ze swojej poseji. A Carol jak wiadomo lubi ogrody swobodne i w dodaatku założyła wielką pryzmę kompostową, która nie tylko psuła widok sąsiadom, ale i nie pachniała perfumami. W związku z tym sąsiedzi wypowiedzieli Carol umowę dzierżawy, wobec czego, pozbawiona dojazdu do swojej szkółki, musiała ją opuścić.
Źródło: https://www.theguardian.com/uk/2011/aug/31/carol-klein-nursery-closure
A ja dzisiaj znalazłam pod domem na rabatce młodą sadzonkę szparaga, mam nadzieję że coś widać, to jest to żółte w lawendzie.
Oczywiście zauważyłam tylko ostatnio tak się rozpędziłaś że nie zdążyłam jeszcze odpisać przepisów.
Zdopingowałaś mnie i obejrzałam - rewelacja - to jeszcze w zimie można oglądać jako lek z kolorami.
Ta ścieżka z nasturcjami - jej ciekawe czy Jasia widziała.
No i dalie oczywiście cudne i te irysy. Męczy mnie potrzeba stworzenia ścieżki z irysami.Zadziwia mnie ile tam pelargonii na rabatach.
No i wzdychałam do tych ogrodników mogły któryś na chwilkę u mnie podziałać bo te jesienne prace takie trochę łopata i taczki.
We wrześniu zakwitł mi irys, a teraz zakwitł liliowiec i nie jest to Stella del Oro, co byłoby normalne, bo one jeszcze mają kwiatki.
Calutkie lato kwitną mi białe cyklamenty gruntowe i nawet się rozrosły mimo suszy.
Szur, szur, szur pod nogami w sadzie
A wyżej są resztki owocków kiwi - pyszne i słodkie, chociaż już pomarszczone, było ich mnóstwo w tym roku, od końca sierpnia do teraz, bo mam trzy odmiany.