Dzisiaj pora na największych twardzieli, tj rośliny, które u mnie radzą sobie same, kwitną bez proszenia i wędrują po ogrodzie, czym dają dowód, że czują się w nim dobrze.
maczek kalifornijski - kiedyś miałam całą prześliczną kępę w białym kolorze, najczęściej jednak są właśnie takie, sieją się na ścieżkach, na rabatach, gdzie chcą - dużo słońca dają
gożdzik kropkowany - kiedyś posadziłam jedną kępkę, rósł parę sezonów, po czym przeniósł się w paru wcieleniach na wybrane przez siebie miejsca, tam mu najlepiej
goździk brodaty - rośnie w najdziwniejszych miejscach, przy czym kolorem trafia z reguły zupełnie nie tam, gdzie bym sobie życzyła - uwielbiam go i tak, moja Babcia go miaławw swoim ogrodzie, to taka szalenie tradycyjna roślina
pierwszą rudbekię przywlokłam z pola - sąsiadka pewnie pieliła i nie chciała, a mi się przydała - mistrzyni survivalu, tak kwitnąć potrafi na najsłabszej glebie!