Wybór padł na rabatę znajdująca się bezpośrednio przy furtce. Robiłam ją w maju.
Patrząc z perspektywy czasu rabata ta okazała się bardzo, bardzo trudna. Kilka słów wyjaśnienia. Moja posesja przylega bezpośrednio do pięknej alei lipowej. Są to drzewa bardzo, bardzo stare, otoczone opieką konserwatora przyrody. Zgodnie z podaniem aleja sadzona była na cześć przejeżdżającego Króla Jana III Sobieskiego. Drzewa są niezwykle urokliwe, ale niezmiernie kłopotliwe. Bardzo grube korzenie, rosnących tuż obok drzew układają się dosyć płytko. Ze względu na ochronę konserwatorską nie można z nimi nic zrobić. Do tego siateczka drobnych korzeni tworząca kożuch pochodząca od drzew rosnących w drugim szpalerze. Bardzo wysuszają i wyjaławiają podłoże. Dodatkowo od maja ciągle się coś z nich sypie. Najpierw osłonki z liści. Potem oblepiający wszystko sok z kwiatów, a potem liście. Liście potrafią spadać już od lipca w ilości sugerującej, że to już zaawansowana jesień. No i oczywiście orzeszki lipowe. Po wykiełkowaniu jest ich taka ilość, że wyglądają jak bardzo gęsto posiane selery, gotowe do pikowania. Dodatkowo pojawiające się w godzinach południowych słońce tworzy tam prawdziwą patelnię. Pomimo nawadniania (rano) rośliny mdleją.
Wjazd - zdjęcie z lipca 2015 r. (liście i kwiaty z lip)