U mnie też mąż takich rzeczy nie robi, niewielu takich, co robią. Raczej koszenie, wycinka wielkich konarów, mielenie, plewienie nigdy, bo mu chwasty nie przeszkadzają, ale jak zrobię, to zawsze pochwali i zauważa różnicę.
A u mnie proza życia. Okulary złamałam!
Tak czyściłam, że trach i po ptokach
Jutro do miasta mus jechać, bo jak ślepy bez oczu?
Mam przy sobie tylko jedną parę ciemnych patrzałów. A zawsze zapas woziłam w aucie. Tym razem nie, a tu przygoda.