rany ... rany
... Madżen patrzę na postępy ... latam po wątkach ... gmeram w inspiracjach i wygrzebuję wciąż nowe i nowe "must have" ... doznaję szoku na skutek oczywistych gdy się je zobaczy mariaży roślin a tak nieoczywistych dla żółtodzioba
...
i od czego zacząć
od wczoraj ... napiszę coś od siebie ... ale zdjęcia będą od Agi i Kasi bo ja no jak ta żaba nie mogłam się przecież rozdwoić
...
wczoraj były targi "dom i ogród" ... w grupie świętokrzyskiej koordynator jest jeden
...
zaczyna się to tak ...
Joaska podejmuje decyzję
... wysyła konferencyjnie info do zrzeszonych zielonych ... treść mniej lub więcej taka "proponuje spotkanie o 9.30 u Izy ... nie ma,że sobota i chcemy pospać bo i tak wyjdziemy najwcześniej o 10.30 ... targi ... potem do mnie " ... my bez mruczenia
wysyłamy pełną akceptację ... ja to siem tak zdyscyplinowałam, ze o tej 9.30 byłam gotowa z makijażem i bez szlafroka !!! a to cud ...
reszta wycieczki punktualnie odmeldowała się w punkcie zbornym ... niewiarygodne co to ogrodniczkowanie robi z człowiekiem ... wczesny ranek ... a cztery "zielone" nadają na wspólnej częstotliwości ... w dodatku jednocześnie ...
... Adamo nie pojmuje jak my się rozumiemy bo podobno mówimy wszystkie ... każda o tym co jej akurat leży na duszy
mocno gestykulując ... mniamając (bo Adamo nam placuszek upiekł
buziaczek Kochanie
) ... by od czasu do czasu wybuchnąć śmiechem ...
pewnie byśmy gadały do wieczora gdyby "koordynująca" z zaskoczenia nie wrzuciła drugiego biegu i nie zadecydowała ... zrywamy siedzenia i maszerujemy na targi ... dopiłam kawusię tylko dlatego, że inspekcja dojrzała hortkę z kfiatem i się zaczęło dziać ... naczelny menadżer grupy przerodził się w naczelną ogrodniczkę ... w sekundę limka straciła czuprynkę ... świat zyskał kilkanaście patyczków "rokujących nadzieję"
...
gdy sekator w rękach Joanny siał spustoszenie w lawendach ... Kasia pieszczochała zawsze chętną do tego Kilusię ... Aga strzelała fleszem (Aguś mianujemy Ciem absolutnie naczelnym fotoreporterem
) ... ja zupełnie nie ogarniałam a Adamo uciekł wziął był chyba wystraszony, że starci czuprynkę ...
w końcu nigdy nie widomo co obciacha Asia jak skończy z lawendą
... yhm Sebku ja nie umiem robić kancików ale ja wiem jak je i gdzie zrobić i wszyściutko Adasiowi tłumaczę ... w ten zaowalowany sposób nadmieniam, iż kanciki i ogół tego co widać wykonał mistrz Adamo
...