Cudowną sobotę miałaś, a i stanowisko obserwacyjne nie odbiegało od okoliczności pogodowych. Boskie widoki.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Jak zaczynałam z kompostowaniem liści to tony liści z klonów pospolitych miały czarną plamistość. O ile dobrze pamiętam to Toszka poradziła mi zastosować mocznik do kompostowania, żeby choroba się nie szerzyła. W ciągu kilku lat nastąpiła wyraźna poprawa. Nie wiem czy pomogło samo to, że zaczęliśmy te liście zbierać czy to skutek zastosowania mocznika przy kompostowaniu.
W zeszłym roku przy kompostowaniu liści klonu chyba dodawałam obornik granulowany, a nie mocznik. Mocznik zastosowałam do liści dębu, które kompostuję oddzielnie w termokompostowniku z zastosowaniem pod kwasoluby. Dąb dla odmiany ma mączniaka.
Poczyniłam duże zakupy mocznika granulowanego. Z tego co czytałam: https://www.farmer.pl/produkcja-roslinna/nawozy/zakaz-stosowania-granulowanego-mocznika,96684.html
od sierpnia 2021 będzie zakaz sprzedawania/stosowania(?) mocznika w tej formie. Więc chyba tej jesieni będę musiała wszystkie te zapasy zużyć i zastosować do wszystkich liści. Myślę podobnie jak Asia. Jeżeli mocznik to tylko na początku procesu, jesienią lub/i wczesną wiosną. Potem to się kłóci z dżdżownicami.
Mój kompostownik z siatki nie wymaga składania i rozkładania, bo w praktyce jest pusty zbyt krótko, żeby był sens go złożyć. Na zebranych jesienią liściach wiosną wylądowały ścinki bylin i traw. W połowie marca cały ten materiał został przerzucony. W połowie kwietnia przypomniałam sobie, że mam jeszcze zrębki w workach i ponownie wszystko wyciągnęłam i wrzuciłam. Potem, do początków sierpnia, dodałam ten materiał na bieżąco do skoszonej trawy. W międzyczasie pojawił nowy materiał w postaci brył z usuwania kosmatki olbrzymiej, a za chwilę początki "akcji liść". Nie ma kiedy tego składać...
Gosiek, wiem, że to normalny cykl rozwojowy rozchodników ale wydał mi się jakoś mało normalny o tej porze roku, tym bardziej, że tylko jeden rozchodnik tak wystartował z kapustkami
Przyrody pokonywać nie zamierzam, raczej żyję z nią w zgodzie
Ale igły zbieram. Liście też. Do pewnego momentu. Mam fragment działki o powierzchni ok. 150-180 metrów kw gdzie rośnie 12 sosen i 6 brzóz, wszystko duże drzewa, ponad 10metrowe. Do tego mniejsze klony, ambrowiec, wielka dzika grusza i trochę krzewów - wszystko na tym samym fragmencie. Mam tam też rabaty. Gdybym nie grabiła i nie zbierała tego wszystkiego co zaczyna spadać z sosen i brzóz już pod koniec września, na wiosnę bym miała i na trawniku i na rabatach jakieś 30 cm liści i igieł. To nie jest ilość, która przez zimę się "przerobi". Nie jest to też ilość, którą da się wyzbierać wiosną ręcznie przy startujących cebulowych. Wiem to na pewno bo pamiętam jak wyglądała działka po jej kupnie i po pierwszym sezonie kiedy nie wiedzieliśmy co się na działce robi, a drzewa wtedy były znacznie mniejsze więc i mniej zrzucały.
Więc teraz jesienią grabię i zbieram. Na rabatach zostawiam ostatnią warstwę z tego co spadnie na końcu, dodatkowo kilka stert liści dla potrzebujących stworzonek i robię porządek wiosną.
Kolejny kompostownik bardzo bym chciała, ale na to też trzeba miejsca, a gdyby patrzeć na przepisy - baaaardzo dużo miejsca Szczęśliwie moje grabione igły i liście na zmarnowanie całkowite na idą
No to się rozpisałam
Asia, pięknie u Ciebie jesiennie, słońca zazdroszczę trochę
Jak duże rabaty masz pod tymi drzewami? Uwierz, odkąd przestałam wygrabiać rabaty zaczyna się tam pulchno robić, nawet pod sosnami gdzie liście są tylko jak je dosypię. Nadmiar igieł zbieram rękami na wiosnę, gdy już rośliny ruszą, bo stanowią znakomitą osłonę przed mrozem i zimnymi wiatrami.
Liście jesienne i trawę z koszenia wrzucam od kilku lat pod krzewy i zrobiło sie tam naprawdę przyjemnie. Ptaki mają gdzie buszować. Tyle, że mówię o dość szerokich rabatach 3-4 metry
Magara.
Mam podobnie jak Ty. Na końcu działki tony liści sypią się z 8 wielkich, wielopiennych klonów pospolitych. Zasypują ostatnie kilka metrów grubą warstwą. Teren jest na końcu wzniesiony i niewiele tam roślin. Jak nie zbiórkę liści to część wyląduje na położonym niżej trawniku. Reszta zamieni się w obrzydliwą breję.
Oczywiście ja i tak tego nie sprzątam do czysta jesienią. Zmniejszam tylko ilość.