Sylwia, to pewnie dobry trop. W tym miejscu jest, jak na mój ogród, naprawdę wilgotno. Są kamienie, konary, liście - kryjówki dla ślimaków idealne. Od dzisiaj wracają temperatury z minusem, golasy przestaną grasować.
Basiu, nie tylko ślimory szaleją mi po ogrodzie, krety też się obudziły. Ogrodowi mieszkańcy nic sobie z prognoz pogody nie robią Żeby było ciekawiej, to od ponad miesiąca wyganiamy lisa, któremu bardzo się u nas spodobało. Przynosi do ogrodu swoje łupy i chyba w ramach „zacieśniania przyjaźni” zostawia fragmenty dla naszego psa - z czego ten, jak nie zauważymy na czas, ochoczo korzysta. Zajęcze nogi, ptasie korpusy itp regularnie wynosimy z posesji. Normalnie, przeciwna jestem sylwestrowej strzelance, ale w tym roku była mi bardzo na rękę. Lis na czas jakiś się wyprowadził, zobaczymy czy wróci. Spożywcze prezenty nawet jakoś bym tolerowała, ale boję się o kota. Wprawdzie sprytny jest i ostrożny, ale dla lisa stanowić może smakowity kąsek...
Nie wiem jak lis, ale po naszych jeżach zostało pełno pcheł, Aza oczywiście je złapała, kropelki nie pomogły, było konieczne kompanie. Długo nie musieliśmy czekać, po kompaniu w uszach rozwinęły jej jakieś bakterie, drożdżaki. Dopiero teraz jest ok Ale nasza weterynarz ostrzegała nas, że jeże często zarażają też świeżbowcem, wtedy byłoby gorzej. Nie wiem, że lisy też coś roznoszą?
Asia, na starej miałam. Mam nadzieję, że wiosną nie znajdę więcej z objawami. Podejrzenia swoje mam skąd ten gall, ale teraz to już tylko profilaktyka zostaje. Podobno utrzymuje się w glebie do 2 lat. Ziemia ziemią, ale nie wiem, czy go nie przeniosłam dalej przy cięciu kwiatów. Zobaczymy.
Basiu, chyba kiedyś na forum ostrzegałam przed pchłami od jeży. No cóż, to dzikie zwierzęta, nikt ich przecież nie odpchli regularnie. W zeszłym roku obyło się u nas bez większych pchlich incydentów, ale prócz obroży stosowałam krople na psa i kota. Zresztą nie wiem do końca jaki wpływ na obecność pcheł miał drugi dziki kot, który do nas regularnie przychodził i nocował na ogrodzie(w tych samych miejscach co kot domowy). Jak zjawił się lis, to ten drugi kot zniknął. Mam nadzieję,
że po prostu przestraszył się i odszedł.
Wiesz, ja tak naprawdę jestem mocno rozdarta. Z jednej strony bardzo cieszę się, że mam ogród przyjazny dzikim stworzeniom i one z tego korzystają. Jeże, ptactwo, ryjówka, krety a nawet lis. Mieszkam na obrzeżach wsi, nadal w jakiś sposób w symbiozie z tym co za płotem. Czasem złoszczę się na kopce na rabatach czy objedzone kwiaty, ale chyba bardziej je akceptuję. No i boję się o kota.
No właśnie, też bym napewno się cieszyła z dzikich zwierząt w ogrodzie Sama te jeże dokarmiałam i wiedziałam, że są pchły. Weterynarz powiedziała, że w tym roku zapoda Azie tabletki na pchły, nigdy jej takich nie podawałam, zobaczymy, podobno skuteczne
Owadów bym w to nie mieszała. Wirus przenosi się przez soki, czyli np tniesz chorą dalię, a potem zdrową. No i przez ziemię. W internecie krąży sporo informacji na jego temat. Winą obarcza się między innymi masową, nieodpowiedzialną produkcję karp. Na razie nie będę panikować, poczekam do wiosny i zobaczymy jak będą wyglądać nowe przyrosty. Zastępcze miejsce na dalie już chyba wstępnie wymyśliłam. Nie będzie reprezentacyjne, ale jako przejściowe do zaakceptowania Na dotychczasowe poletko daliowe pójdą w tym roku cięte jednoroczne.