Aganiu, raz z mamą i siostrą ścinałam grubszego i ciężkiego jesiona - to dopiero było! Trzeba było go tak obciąć, żeby nie połamał płotu, bo nie chciało mi się rozbierać. No więc z drabiny cięłam nad płotem, leciał na dróżkę, zwadził o modrzewia i zawisł. Dużo było docinania konarów i gałęzi zanim osunął się na ziemię.