Przepis jest, chętnie dam:
PĄCZKI domowe z przepisu cudzej babci, czyli przepis od Renée
Przepis na ok. 30 pączków.
4 szkl. mąki (3+1 do rozczynu)
8 żółtek (białka zakręcić w słoiczku i do lodówki trzymać najpóźniej do Wielkanocy do makowców albo coś innego albo na stratę)
1/2 szkl. cukru + 1 łyżka do rozczynu
100 gr drożdży (to jest dużo, nie wiem, czy jak się da mniej to tez wyjdą?)
100 g ostudzonego roztopionego masła prawdziwego
1 szkl. mleka ciepłego (nie gorącego)
1 łyżka spirytusu lub wódki do ciasta
marmolada/konfitura do nadziewania pączków (różę można mieszać, pączki nie przypominają nam wtedy bułgarskich wód różanych)
3 kostki smalcu lub kasi, może planty (nazwa rodzajowa, nie własna)
Rozczyn to 1/2 szkl. mleka+ 1 szkl. mąki + łyżka cukru + drożdże = dobrze rozetrzeć, nakryć ściereczka lnianą i odstawić w ciepłe miejsce, żeby podwoił objętość, czyli wyrósł.
UTRZEĆ: żółtka z cukrem na puszystą masę. Cukier musi się całkowicie rozpuścić.
Do masy żółtkowej dodać mąkę pozostałą, wyrośnięty rozczyn, roztopione masło i resztkę mleka (temperatura ciała). Ziarenka z 1/2 laski wanilii. Wyrabiać, napowietrzać, na gładką błyszczącą masę (jak szpachla gipsowa). Wiemy, że ciasto drożdżowe dobrze wyrobione nie lepi się do rąk, klepiemy i miętosimy a ono odstaje ładnie. Czasami nawet wydaje charakterystyczny dźwięk napowietrzenia. Na koniec dodajemy spirytus i wmasowujemy.
Odstawiamy, przykrywamy lnianą ściereczką i znowu powinno rosnąć.
A potem formujemy pączki, napełniamy nadzieniem, dokładnie zlepiamy (ważne) i zlepieniem kładziemy na ściereczkę opruszoną mąką. I tak rozmyślając sobie o ogrodach różanych i średniowieczu, lepimy, napełniając pączki nadzieniem zgodnie z upodobaniem domowników. I znowu ciasto powinno odetchnąć i wyrosnąć. I rosną ponownie prawie dwukrotnie.
Smażymy w gorącym tłuszczu dobrze rozgrzanym ale nie palącym się ok. 2 min z każdej strony. Pączki obracamy tylko raz. Jasna obwódka świadczy o prawidłowym procesie. Podczas smażenia (żeby nie były surowe) można nakłóć i sprawdzić, czy ciasto się nie ciągnie. Rozgrzany tłuszcz szybko się nie ochładza, więc nie ma potrzeby gwałtownego zwiększania temperatury smażenia (Justyno, może to ci pomoże, że palą ci się i musisz je wyciągnąć).
Smażymy np. w brytfance (Bratpfane), w niektórych rejonach Polski nazywanej gęsiarką.
Koszt zakupu 30 pączków w sklepie: 30x1,60. Koszt wykonania obliczcie sami. Surowiec + zużycie energii i koszt pracy własnej.
Smacznego!
____________________
Ewa
Pszczelarnia.
Wizytówka