No przykro mi z powodu twojego powsinogi. Pewnie ktoś przygarnął. Koty puszczane wolno, lubią mieć kilka domów. Może znudzi mu się i wróci do Ciebie. Zdarzały się tak długie "zaginięcia"? Czy pierwszy raz?
Pracę lubię, jedynie martwię się na jak długo wystarczy to co przygotowałam sadząc rośliny. Dlatego co roku staram się na jakiejś części rabat, bo na całości to fizycznie bym poległa, dodawać przekompostowany obornik i inne dobra, w miarę dostępności. Zamówiłam właśnie mączkę bazaltową i będę eksperymentować. Muszę jeszcze poczytać jak jej użyć.
Tak więc praca bez końca, ale efekt zaczął mnie wreszcie cieszyć, choć jeszcze nie w pełni zadowalać
Dzięki I zapraszam częściej
Hej, ja do strachliwych nie należę i zawsze jakieś ostre narzędzie w ręku więc ostrożnie z wyskakiwaniem z tych krzaków
Zapraszam śmiało głównym wejściem. Robię co mogę żeby gościom umilić przebywanie.
Jeszcze nie wszystkie karty odkryłam, ale nie wszystko jeszcze do pokazania. Choć planuję też prezentacje nie tylko wymuskane ale i te bliższe horrorom. Ale czekam na wenę i czas żeby wygrzebać foty.
Irenko, miło to czytać Jeszcze niektóre miesiące muszę dopracować bo mam przerwy w kwitnieniu, szczególnie jak zetnę bodziszki i szałwie. Ale bardzo lubię to miejsce. Dosadzałam jeszcze łubiny ale jakoś nie chcą się zadomowić i zanikają. Przetestuję dziewanny...
No z netem nie wygrasz, wiem to u siebie... też słownik wulgaryzmów stale pod ręką.
Patrz do woli i stosuj, może tak jak ja, po paru latach założysz wątek Choć lepiej wcześniej.
Co z tym obornikiem tak cię stresuje?
Ja mam kupiony jesienią i jak tylko się da, czyli śnieg zniknie, będę rozrzucać na rabatach. Do tego zamówiłam mączkę bazaltową. Tylko jej nie można pod kwasoluby. Pod nie raczej granitowa ale nigdzie nie widziałam. Zresztą ja mam naturalną ściółkę kwaśną więc raczej nie potrzebuję.
A spać nie mogę bo mi się piec popsuł i zimno w domu. Czekam na telefon od fachowca/choć raczej w nocy nie zadzwoni Boję się że mnie zakup nowego pieca czeka a wtedy chciejstwa ogrodowe pójdą się....
Dojrzeję i do tematu zaplecza, bez obaw
Koty to Maine cony, muszą być puchate. Ale miałam też rudego dachowca. Niestety rzucił się pod koła samochodu, trzy miesiące po przeprowadzce z bloku do lasu.
A moje koty kocimiętki nie maltretują albo baaardzo rzadko. Owszem, widziałam kilka razy jak z pietyzmem ogryzają najmłodsze listki ale nic poza tym.