Panowie brukarze mieli być najpierw w czwartek, potem w kolejny czwartek... czyli dziś. Ale zadzwonili w poniedziałek, że ... jednak będą we wtorek, i to nie za tydzień a "jutro". Za to dziś rano, czyli w czwartek, już odjechali i został tylko wszędzie biały kurz z docinanych płyt. Prace ... gotowe!

Odczucie porównywalne z przelotem na długich trasach, to już? Tak szybko, smyk i drugi koniec świata? Tak było właśnie. Inny wymiar zagościł w ogrodzie i jeszcze nie zdążyłam się z tą myślą oswoić.
Pierwszego dnia po powrocie z pracy ujrzałam to:
Drugiego ... już prawie wszystko leżało na swoim miejscu, płyty wewnątrz i kostka wokół oranżerii.
Zaś dziś rano nastąpił finisz prac brukarskich.
Ze względu na spadek terenu konieczne było takie powiększenie widocznej tu rabaty, by wypłaszczyła teren pomiędzy poziomem trawnika a oranżerią. Teraz czeka mnie wiele prac "adaptacyjnych", mus przesadzić rośliny. W tym RÓŻE... Tak wielkiej rabaty nie planowałam, będzie co robić...
Do usunięcia jest klon palmowy Dissectum Garnet, niestety nie przeżył zimy. W tym miejscu będzie trawnik. Miała być kostka, ale zabrakło 1,5 metra2... więc już na razie odpuściłam.
Najbliższe prace:
- umyć oranżerię....... jest cała w pyle.
- prace kominiarsko-dekarskie związane z kozą (kominiarz obecnie na dachach, w przyszłym tygodniu zejdzie na niziny)
- elektryk - montaż gniazdek
- umówić się na montaż moskitiery
- zaplanować jeszcze raz rabatę "herbacianą" przy oranżerii. Będą tu Lady Emma Hamilton, Jude de Obscure oraz tonacje pomarańcz, limonka, biel, brąz, mam trzy ładne cisy-kostki oraz muszę dokupić oprócz traw i bylin koniecznie jakieś drzewko, może jakiś dereń kousa... nie może być duże. Właśnie, jakie drzewko?.....
- zerwać darń, wywieźć/nawieźć ziemię i piasek, przygotować glebę pod rabatę
- posprzątać taras, oczyścić "starą" kostkę z trawy
- wstawić meble, powiesić kwietniki (czy jakieś kwiaty zniosą te wysokie, szklarniowe temperatury?)
- ustawić i obsadzić donice wokół.