Taaaak,
przylecialam wczoraj.
Nie bylo mnie w domu caly miesiąc i teraz nie wiem od czego zacząć.
Przez okna nie widać świata. To znaczy widać ale są tak brudne, ze dziś rano uznalam, ze jest mgła.
Nie było…
Ogrod…
Dopiero takie dłuzsze nieobecnosci uzmysławiaja mi jak wiele pracy wykonuje sie w nim codziennie.
Takich drobnych czynnosci.
Z tych drobnych czynności powstaja wielkie rzeczy.
Nie wiem od czego zacząć.
Wiatr połamal troche roślin jednorocznych (kosmosy bardzo ucierpiały)
Wszędzie łypią na mnie jakies poczerniale badyle ( cynie chyba

)
Zamiast trawnika mam…grzybownik.
Nie mialabym nic przeciwko temu gdyby byly to podgrzybki ale nie są.
Co ja mam z tymi grzybami zrobić?
W ubieglym roku bylo ich kilka. W tym to juz jakies setki.
Jutro chyba skosze trawnik (o ile bedzie sucho) i zagrabie tu wszystko.
Kot sąsiadów sypia sobie w najlepsze pod świerkiem na skarpie.
Kocica sie złości kiedy to widzi.
Wszędzie zrobiło się tak późno jesiennie.
Pracy mam na dobre dwa tygodnie, takiej porzadkowej.