Dziękuję Koleżanki

No to śmigam dalej, chociaż nie tak zupełnie, raczej wolno i ślizgiem ślimaka (źle zabrzmiało zwłaszcza dla ogrodniczki

), bo zaczęłam latem, a kończę dopiero teraz, ale po drodze tyle się wydarzało, że ho, ho (i dobrych i złych doświadczeń jak to w życiu)
Zakończyłam (no prawie) ogrodowe ujęcie wody, zrobiłam samodzielnie, mąż przyciął mi tylko cegły klinkierowe na zakręcie, żeby nie było zbyt szerokich fug
1) pierwsze przymiarki na gruncie (układanie po kilka razy, przeliczanie, wybieranie cegieł itp):
2) tu już zrobiłam wylewkę betonową pod całość i znowu przymiarki:
3) tutaj murek już w całości, ale nastąpiła pora deszczowa, praca wyciągała się jak guma do żucia w czasoprzestrzeni, parasol ogrodowy znowu się przydał
4) no i zakończenie "prawie" bo jeszcze poszukuję kratki metalowej do spływu w kształcie lit U, na na którą sypnę kamyczki czy jakiś żwirek i ta biała rurka mnie drażni, albo ją machnę pędzelkiem albo jakimś drewienkiem zakryję, raczej to ostatnie. Na dole jest kranik odpływowy. Bardzo cieszę się z tego "dzieła"
I na zakończenie śpiewam sobie starą piosenkę:
"ooo, mogę wszystko..."

Więc Dziewczynki proszę nie bać się żadnych prac, które z początku, wydaje się, ze Was przerastają, energia żeńska jest elastyczna i twórcza

i jakże potrzebna Światu.