Zamówiliśmy transport HDS w zaprzyjaźnionym tartaku. Wyglądało to tak:
Bryła korzeniowa miała 1 metr wysokości i 1,5 metra średnicy.
Dół na drzewo mieliśmy wykopany koparką. I tutaj ukłon w stronę koparkowego, który wykazał się zaangażowaniem i sam zaproponował, że wykopie głębiej, a potem częściowo zasypie dół, żeby ziemia na dnie była spulchniona dla łatwiejszego ukorzeniania.
Przy zasypywaniu dodałam hojnie mikoryzy i to chyba była dobra decyzja.
Ogólnie dąb był bardzo osłabiony kilkumiesięcznym oczekiwaniem w szkółce. Miał mało liści i dużo galasów. Po zasadzeniu u nas na szczęście nie zrzucił tej resztki liści. To był dobry znak.
Przez resztę sezonu i zimę miałam obawy, czy się przyjmie. Wiosną chodziłam codziennie oglądać, czy pąki przyrastają. Długo to trwało, bo ta odmiana startuje później niż inne dęby.
Wpadłam też na pomysł, żeby nadać mu imię. Mąż bez wahania zaproponował imię Wiktor, nie myśląc nawet, że to oznacza zwycięzcę. Pasowało idealnie. Zwłaszcza, że w tym sezonie Wiktor pokazał na co go stać. Ma dwa razy więcej liści niż wcześniej i nawet kwitł.