Seslerię skalną można ścinać, wg mnie jak się ścina to jest bardziej zwarta, ładna.
ścinam ją po kwitnieniu jak zaczyna sie robić wyciągnięta za bardzo. Najlepiej kierować sie własnymi emocjami w kwestii seslerii- kiedy przestaję ja lubić, tnę. Za 2 tyg wyłażą małe , zielone jeżyki i znów ją lubię. Czasem tnę ją nawet 2 razy w roku, kiedy późnym latem znów mnie wnerwia. Nigdy jej nie nawożę, ale mój M. owszem ( cichaczem jej sypnie jak nie widzę- dzieciom coca colę, seslerii parę garstek obornika granul).
Dzięki Aga, umiesz mile natchnąc.
Trochę żałowałam wieczorem że wstaiłam te zdjęcia- nic na nich nie ma ciekawego.
Bliższe otoczenie domu jest w rozsypce budowlanej wciąż- jest w procesie ( Pszczólka lubi to okreslenie), a w dalsze ingeruje powoli, bo bardzo chcemy zachować ducha miejsca, bo tam jest miły klimat. Więc nie moje ambicja maja tam byc najważniejsze.
Stary sąsiad zza miedzy powiedział nam kiedyś komplement- 'ładnie u Was, nie zniszczyliscie tego miejsca'
Częśc rabat mam oddzielonych deskami po budowie- u nas ziemia jest sypka, słaba i często jest kłopot z brzegami, bo robi się na brzegach po prostu pył. Do tego mamy spadki, deski pomagają równać poziomy rabat i zapobieagają spływom wody.
Była górka, tylko M zawalczył z trawą na niej i wreszcie rośnie tam trawnik.
Czosnek karatawski tez b. lubię. W tym sezonie rośnie mi też czosnek czarny- zawsze mi się podobał na zdjęciach, zobaczę jak w realu.
Ewo nie pamiętam o której rozmawiałyśmy. My mamy u siebie kilka- onoklea wrażliwa nie lubi przesychać, ale i tak odrasta.
Aspelnium - zanokcica skala rośnie bez problemów, nie wysycha, ale M. ma na nia szczególną uwagę tej u nas najwięcej, może o tej mówiłyśmy. Lubi wapno.
Od zeszłego sezonu mam też Adiantum Imbricatum- rosnie ślicznie, dobrze się ma, nawet podzielić się dało. Wydaje się że nic mu nie trzeba do życia.
mamy jeszcze jakąś paproć której nazwy nie znam i ta jest twardzielka do zadań specjalnych- nie mogę jej dopasować do niczego. Podobna jest do narecznic ale nie wyrasta więcej niż 50-60 cm. Rośnie, choć nie bardzo szybko.
Napisałam do Ani DS, ale szukałam już co to u niej na blogu. Niewesoło chyba, guzowatość korzeni czy jakoś tak. Bakteria, nic na nią nie ma. Wymienić podłoże i najlepiej róż tu nie sadzić. Roże chyba spalić trzeba. ALe poczekam na ostateczną diagnozę.