Posialiśmy seradelę Zagrabiłam. Jak jakiś obszarnik W długi weekend.
Posadziłam też na drugiej działce część "niemieckich" roślin na właściwe miejsca (ile można je trzymać w dołach za domkiem?) i dłuuugo patrzyłam na tawułę Douglasa, bo jej nie lubię. Kombinuję jakby się tu pozbyć. Po tym wszystkim trzy dni dochodziłam do siebie Na szczęście w środku weekendu lało, w przeciwnym wypadku nadmiar wysiłku fizycznego pewno by mnie wykończył
Żeby posiać, musieliście ziemię mieć przygotowaną. Więc też niemało roboty z tym było. Długi weekend z grabiami miałaś, a ja z amerykanami (widłami ). Ta niedyspozycja to rozumiem spowodowana wypadnięciem z formy ogrodowej, hm? Ewa, to ile Ty masz tych działek? Jedna pod seradelę, druga na rośliny niemieckie a trzecia pod dom? Jak nic obszarnik
Madżen, żeby to było takie łatwe... Previcur tego nie bierze, ani mróz ani inne dobrodziejstwo. Wymiana ziemi jest potrzebna. Łudzę się tym, że jeszcze się to nie rozprzestrzeniło, bo te guzy rozpadają sie dopiero po kilku latach zarażając ziemię szerzej, więc może jeszcze daleko nie zaszło. Chyba, ze to już było w glebie po poprzednich roślinach, czyli iglakach.
Myśle i mam kilka różnych pomysłów, nie wiem który lepszy. Ale tem wydaj mi sie optymalny:
Wykopać róże, wsadzić do dużych doniczek. Te z chorymi korzeniami oznaczyć, zeby się odróżniały, poobrywać im te kalafiory i posmarować rany maścią z antybiotykiem jak pan radzi tu w trzecim poście od dołu http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=21783
Wyrzucić ziemię z tych dołków, w których rosły róże.
Na tym miejscu posiać zboże (jednoliściennych nie dotyczy ta choroba) i gorczycę (żeby nicienie poszły precz, bo one roznoszą tą chorobę). Przekopać i na jesień wrócić z tymi różami, które będą się tu nadawać (jeśli takie będą, ale jest nadzieja, bo 1 z 3 wykopanych była na oko zdrowa). Obserwować co dalej się będzie działo.
Może być?