I na koniec meldunek z frontu robót. Chciałam się pochwalić własnoręcznie położoną instalacją nawadniającą. To znaczy szanowny małżonek rowy kopał, a ja kładłam rury i wszystko ze sobą połączyłam. Jutro robimy "próbę wody". Jak wyjdzie pomyślnie to wreszcie zasypujemy rowy i do trawy już będzie tuż, tuż
A w miejscu starej komórki moje dziecko urządziło sobie tymczasowy plac zabaw.
No i wpadliśmy na pomysł, żeby w ogóle tego betonu nie zrywać, bo to jest jakaś katorżnicza praca (widać grubość na zdjęciu), tylko położyć na nim dodatkowe metry tarasu drewnianego. Będzie taki nieregularny, duży, będzie gdzie nogi wyciągnąć. Ale to dopiero w przyszłym roku, jak odbijemy się od dna finansowego.