Agniecha, Weronika - chyba sie udało. Wszystko zjedli, z wyjątkiem karpia w galarecie. Nigdy mi się nie udaje. Ja go nie lubię po prostu i on to chyba czuje (przepraszam za czarny humor). Piernik bardzo się okazał dobry i zniknął w oka mgnieniu, podobnie jak śledź, sernik, kapusta, barszcz etc. Ale tak po prawdzie to Holendrzy nie są najlepszymi adresatami wszelkich wysiłków. Z zasady nie okazują uczuć, ani negatywnych ani pozytywnych. dla nich wszystko jest smaczne - i hamburger w wiadomym barze i danie, nad którym człowiek kilka godzin spędza. Nie będę się na przykład już starać jakoś nadzwyczajnie pakowac prezentów, bo w ogóle tego nie zauważyli. Jakby całe życie tylko takie dostawali. A prawda jest taka, że oni zazwyczaj nawet sami prezentów nie pakuja tylko każą zapakowac w sklepie. A ja, , uskrzydlona posiadaniem pistoletu klejowego, przesiedziałam nad tymi prezentami całkiem sporo czasu. A tu nic. Zero zachwytów!


A żeby nie być gołosłowną to jeden przykład pokażę, bo akurat sie zawieruszył w tym rozgardiaszu i nie dotarł do adresata. W niedzielę dojedzie. Dizeki temu, że został pod choinką mogłam go uwiecznić. Całkiem nieźle wyszedł

Trochę żartuję, ale na prawdę to nie są specjalnie wylewni ludzie. Taki sort, co zrobić
