egzystencjonalnie mam małe gwiezdne wojny ... wrzesień

...
wczoraj przeczołgałam się przez własny wątek w poszukiwaniu nr oleju, którym potraktowałam rok temu werandę ...
dobrze, ze nie miałam nigdzie zapisanego numeru tego specyfiku

...
dobrze, że nie zachowałam puszki ... wróć zachowałam dziesiątki innych włącznie z 57 puszkami po pomidorach z których od marca anno domini 2012 mają powstać lampiony

...
dobrze, że choć to numero uno dla mnie był

nie zapamiętałam ...
a dobrze bo sobie przypomniałam jak nędznie wyglądała moja zielona świadomość i jak inną osobą się stałam w tym pańswie kfiatków ... pochruszcza i odtrąbień

...
przypomniałam sobie, że koniecznie muszę kupić andromedę bo to nasz pierwszy jeszcze nieświadomie kupiony kfiatek
przypomniałam sobie jak forum oszlało i potęgą tulipana i szafirka postanowiło zostać i jak Madżen to pięknie wyliczyła
zobaczyłam jak wielkim przeobrażeniom poddałam się ja i mój areał
zawsze byłam tego świadoma ale czytając poczułam tyle sympatii

- dziefczyny i chłopaki jesteście wspaniali

- i tak błogo mi się zrobiło na myśl jak wiele wspaniałych osób znam i mogę lubieżnie nieskromnie cieszyć się z nimi współistnieniem ...



...
uśmiałam się do łez prawie wchodząc po raz kolejny na wielopoziomową grę słów forumek

... dziefczyny jakby to spisać to nie ma mocnych ... bessssseler gwarantowany

...
słowem ... jestem w raju ...
jestem ...



...
buziam i pozdrawiam ... już na jutro

...
i kofam Was
a ... numer znalazłam

... dzwoniłam ... pan od oleju mnie pamięta ... mnie czy raczej perypetie z przesyłką ... on siem boja i ja też ... ale chyba wejdziemy w ten odcień co na werandzie


...