W końcu znalazłam chwilkę, od 7.01 jeździłam codziennie z tata na rehabilitację (od dwóch dni tata sam prowadzi samochód a ja tylko towarzyszę

), w szkole koniec semestru, więc nagle rodzicom i dzieciom przypomniało się, że chcą poprawiać i to tak najlepiej z 2 na 5, więc urobiona jestem po łokcie. Śnieg ładnie przykrył roślinki, bo mnie ogólnopolska radość z braku zimy przerażała - wiedziałam że tak łaskawie to nie bedzie i mrozy muszą być, a wolałam mrozy ze śniegiem i chociaż tyle dobrego w tej okropnej zimie.
Zdjęć nie ma, bo i czasu na nie nie ma

, ale jakieś z początku stycznia (przed mrozami) wygrzebałam
Kwitnąca sasanka