mnie te marketowe stoiska jakos dziwnie sciągają: próbuje wzrok odwrócić, to głowa się skreca, ale oczy i tak tam lecą, próbuję zawrócić nogami, to i tak nogi same tam idą, próbuję o tym nie mysleć, ale tylko to mi w głowie... to jakas nierówna walka, czary czy magia jakaś? klatwa może?
Myślę, że to klątwa ;/ Klątwa ogrodnicza - kto raz wziął łopatę do ręki i posadził własnego badyla, już jest przeklęty na wieki i choćby chciał nie przejdzie koło stoiska roślinnego obojętnie.. Jedyna nadzieja, że inni przeklęci wcześniej wszystko przed nim wykupią. Ja dzięki temu wiosną wyszłam z Reala po godzinie grzebania w cebulkach tylko z jedną paczką lilli pod pachą, bo zostały same najbrzydsze (ale i tak kupiłam.. ;/ ), a ja pomiędzy obrazkami na pudełkach wybierałam i nie zauważyłam, że w środku już nic nie ma. Nie wiem, co wtedy silniej poczułam - ulgę czy rozczarowanie
Agata, ja też się wkurzyłam, ale potem mi ulżyło, bo ja nie mam gdzie tych wszystkich cebulowych różnych sadzić Tamte lilie ciągle u mnie w doniczce na parapecie siedzą (pięknie w marcu kwitły), bo w ogrodzie nie mam miejsca
Agatko trafiłaś w sedno to chyba magia Ja mam dokładnie to samo Jak jakimś cudem uda mi się wyjść omijając te stoiska to i tak myślę i myślę i bywa że nazajutrz muszę ale to muszę pojechać No i jestem stracona Pozdrówka
zresztą mniejsza z tym, tylko cebule podziemne i powietrzne lilii w ogrodzie, przezimowały wszystkie oprócz jednej (nie wiadomo czy zima, czy co innego ją załatwiło, najprawdopodobniej moja łopata)
a i cebulice zimują bez problemu, ale miałąm zaledwie z 3-4 cebulinki (z wileńskiego cmentarza wydrapane)
dalie w ciepłym garażu nie przetrwały, za ciepło
kany przetrwały w garażu, cebule chorwackiego czegoś przetrwały w garażu, ale nie przetrwały lata w ogrodzie - coś je z apetytem wydziobało
nie mam żadnych doświadczeń co do tulipanów, krokusów, narcyzów, żonkili, śnieżników, szafirków czy hiacyntów, chyba te ostatnie trzeba obowiązkowo wykopać (kiedyś pytałam Ani-Monte, ale zapomniawszy), a teraz doczytawszy, że po kwitnieciu osuszyć i zasadzić na jesieni... nie zrobiłam tego
edit: aha i zimowałam kiedyś mieczyki, ze 2-3 sezony temu, w garażu, chyba wszystkie przeżyły (potem mi "zginęły" w ziemi)