Ola, do mieczyków to chyba moje 3-cie podejście, 3-ci sezon. Najpierw sadziłąm wprost do gruntu, chyba część za głęboko, albo cos zjadło - wyszła z połowa, część zakwitła, reszta się kładła i w ogóle niewyględna. Wykopałam cebule i posadziłam w roku kolejnym. Wzeszła znów połowa z połowy, tj. może ze 3-4. Chyba nawet nie zakwitły. Już nie wykopywałam, po prostu kupiłam nowe: mieszanka holenderska niebieskich w LM, chyba 30-ci cebul. Posadziłam w 3-ech duzych donicach z dobrą ziemią i na rabatę. Do kazdej donicy doprowadizłam linię kroplującą. Ładnie powschodziły w dwóch, w trzeciej trochę gorzej, bo pozagłuszały rozrastające się kocimietki i krwawniki. A potem zaczęły rudzieć im liscie, szybko choroba poszła na kwiaty. Ja też myślę, że to fuzarioza albo wciornastki.
Przy sadzeniu popełniłam błąd, o czym Ania-Monte mi pisała, nalezało cebulki zaprawić przeciwko grzybom. Ale nawet nie wiem, cyzm i jak. Muszę poczytać, bo to chyba kazdym cebulkom mozna zaaplikować. Coś mi się kojarzy, że mozna tez popiołem drzewnym obtaczać cebulki i to też poprawia ich kondycję. W tym przypadku, wydaje mi się, że wszystkie cebulki były zainfekowane.