Ula - opowieściom nie ma końca. Gościnni, cudowni, roześmiani, z takim jajem.
Bratnie dusze - i tyle.
Zrobiliśmy 1200 km, a do domu zjechaliśmy o 23 w niedzielę. Dobrze, że miałam dzisiaj urlop, Grześ choć był w domu , to troszkę popracować musiał.
Jesteśmy umówieni na odwiedziny, ale już dłuższe, bo nie da rady tak na szybko- nie możemy się zdecydować kto ma gadać. i zawsze ktoś pokrzywdzony, bo nie wysłuchany
Najgorzej w pracy. Poopowiadałam o Was, pokazałam zdjęcia i znów wróciły chwile z Wami. - choć tyle
Teraz siedzę w domku, bo leje jak w listopadowy dzień, a miałam posadzić moje zakupy. Wczoraj nie było kiedy. Rozmowy dyscyplinujące , do mamy trzeba było pojechać i dzień zleciał.
Taką wodę miałąm w sobotę....myślisz, że do mnie też dzisiaj taka dojdzie?...na razie pada, ale jakoś spokojnie....nie dziwię się tej rurze....wodnej oczywiście