Popołudniu byłam w „szmaragdowym”.
Po telefonie:
…”Nad ogrodem przeszła nawałnica. Powyrywane drzewa. Przyjeżdżaj !!!!”…
Wsiadłam w samochód i pojechałam…
Wczorajsza 6-godzinna burza z piorunami nie wyrządziła tylu strat co dzisiejsza 15 minutowa nawałnica.
Połamane róże i hortensje…
….berberysy leżą na kulkach bukszpanowych…na szczęście chyba nie połamane tylko jakieś takie stłamszone przez deszcz i wiatr
Pan Platan walczył dzielnie i przeżył. Stracił jedynie kija który miał być jego podporą i wsparciem w trudnych życiowych sytuacjach… Kijek nie wytrzymał i trzasnął w dwóch miejscach.
Za płotem (u sąsiada) sumak wyrwany z korzeniami…
miejscami podmyte rabaty, zalany trawnik i połamane gałęzie.
U mnie też woda stoi na trawniku
W piwnicy mam prywatny basen… w najpłytszym miejscu…
w nieco głębszym… pod wodą zalane dwa stopnie
…i żeby było weselej w domku zalana wodą weranda i w pokoju na podłodze też woda (chyba gdzieś przy oknie się lało, bo parapet też cały mokry).
Ponad dwie godziny wypompowywałam wodę z piwnicy. Jak wieczorem odjeżdżałam… niebo zrobiło się granatowe i zaczynało znowu lać