Teraz przyszła kolej na lustro stojące „od zawsze” za szafą.
Lustro…a raczej lusterko (30cm x 30cm), kupione onegdyś w znanym szwedzki sklepie o nazwie zaczynającym się na literę „i”, wisiało kiedyś gdzieś o czym świadczyły śladowe ilości taśmy samoprzylepnej na jego tylniej stronie…
Zupełnie nie wiedziałam po co to lustro wyciągnęłam zza szafy…i tu z pomocą przyszedł Internet.
Że też ja na to wcześniej nie wpadłam.
Zrobię ramę do lustra! Ale jakąś fajną…śmieszną…zaskakującą… Chwilka zastanowienia…i już zaczęło coś „świtać”, a na kartce papieru pojawił się pierwszy szkic.
Przydałoby mi się stare okno…tylko skąd je wziąć? Poprosiłam o pomoc koleżankę z pracy, żeby na swojej rodzinnej wsi poszukała dla mnie potrzebnych staroci….Wykonanych kilka telefonów i w najbliższy weekend połowa tubylców biegała po wsi, żeby znaleźć odpowiednie okno…Niestety nic nie znaleźli. (Ale i tak wielkie dzięki Iwonko za pomoc !!!)
W związku z powyższym kolejnego dnia - wizyta w sklepie po potrzebne drewniane listewki i deski, 4 metalowe okucia, klej oraz papier ścierny.
Następnie z pomocą przyszła wkrętarko-wiertarka, kilkanaście małych śrubeczek i niewielka piła do drewna. Po godzinie rama była gotowa.
Jeszcze tylko zostało pomalować ramę i zrobić przecierkę, żeby udawała stare okno, ale to dopiero wtedy, gdy będę wiedziała, gdzie ją powieszę. Wybiorę wówczas kolor, aby pasował do ogólnej aranżacji.