Mnie też jak Sebkowi bluszcz z cmentarzem się nie kojarzy. Wręcz przeciwnie, obrastający co się da bluszcz wygląda romantycznie. Ja kiedyś urwałam 3 gałązki z płotu, wstawiłam je do wody, a jak puściły korzonki to wsadziłam pod klonem na skarpie. Fakt, że na początku rósł powolutku. Ale teraz jest już wysoko, i ładnie rozrósł się dookoła. Na skarpie oprócz bluszczu rośnie też barwinek. Oboje radzą sobie dobrze w tych ekstremalnych warunkach.
Duży teren wymaga zastosowania cięższego sprzętu, posiłkujcie się tym, bo rękami i nogami oraz szpadlem takich terenów nie da się przekopać. To ponad siły.
Fajnie jest mieć takie możliwości terenowe.
Ech, nie poradzisz! Marudzisz, poradzisz i to jak!
A u mnie rano było tak i mimo że nie znoszę zimna poszlam do ogrodu.
I odpowiadam.
Danusiu, ja kopię tylko warzywnik, nie cały niezagospodarowany teren. Pewnie, że nie dalibyśmy rady.
A co do bluszczu, mnie kojarzy się i ze starym cmentarzem i z ogrodami. I dobrze.