Barwinek to zaczarowana roślina. Po zimie jest suchym dywanem, takim nieciekawym o brązowym zabarwieniu i nagle zaczynają z niego kukać malutkie gałązki z listkami niczym igiełki. W oka mgnieniu brzydki dywan znika, zmieniając widok na piękną zieleń z fioletowymi kwiatkami.
Nawet nic nie skubię w tym barwinku. Jest po prostu samowystraczalny. Ślimaki nie lubię go i to jest to.
U mnie kiedyś ktoś zasadził małą kępeczkę i się rozlazł na całą rabatę. Zielony jest cały czas, nie brązowieje u mnie, nie schnie. Te liście na ostatnim zdjęciu sa zeszłoroczne - dopiero startuje z nowymi listkami. Fakt, najlepiej wygląda jak ma młode przyrosty i kwiatki. Rośnie u mnie pod drzewami liściastymi i za nic nie da się z niego wygrabić jesienią liści, a ręczne wybieranie jest masakrą. Ja osobiście za nim nie przepadam i w tym roku zamierzam go eksmitować. Także chętnym mogę oddać z pocałowaniem ręki niemal.
Moje plany ogrodowe na ten weekend zostały mocno okrojone przez 3 imprezy dzieciowe...
Będę musiała się ograniczyć do zagospodarowania carexowych nabytków od Toszki. Dziękuję Ci Dobra Kobieto straszliwie!
W następny piątek kawka u mnie!
Mam barwinek i u mnie jest zimozielony ale tak jak pisze Danusia nie zadarnia całkowicie, szczególnie na początku, tylko takie rozety są. U mnie dosyć wolno rośnie. Moim jednak zdaniem ma kolor bardzo ładny i liści i kwiatów. Runiaka natomiast jak kwitnie robi się taka nieporządna.