Jak zrobię to dam zdjęcia przed, w trakcie i po. Na razie na prawdę nie ma czym się chwalić I Izie zaśmiecać. I tak już mocno jej cierpliwość nadszarpnęłam.
Tak, to takie 17 kg krawężniki. Dlatego to tak długo trwa. Siłka zapewniona, ale tą przyjemność sobie trzeba rozsądnie dozować.
Ja układam sama, bo eM nie umie się poziomicą posługiwać. On jest mistrzem w kuchni a ja wykonuję prace inżynieryjne
Od małego puszczałam na ogród. Najpierw w szelkach, na smyczy. Potem były coraz dłuższe sznurki, żeby teren poznawały ale przyzwyczajały się że dalej nie można. W końcu mogłam pracować a kot przywiązany na kilkunastometrowym sznurku do drzewa i tak stwierdzał że chce być blisko mnie i już przestawał dalej zwiedzać. Trzeciego roku już nie używałam sznurka a koty przyzwyczaiły się że dalej nie chodzą.
Było to bardzo męczące, ciągle trzeba było pilnować by się nie plątały i żeby nie plątały i nie niszczyły roślin. Ale warto było. Teraz mają przyjemność z ogrodu, a ja spokój. Od czasu do czasu jak stracę z oczu, to wołam po imieniu. Przychodzą, pomiziają się i znów idą spać pod jakąś różę lub obserwować jaszczurki i żaby. Jak wracam z ogrodu do domu, to wołam i koty wracają ze mną.
Ja od zeszłego roku kombinuję jak jej cichcem podprowadzić ten ogród . Ty masz możliwość wyciąć drzewa by zyskać więcej światła. Ja cienia tak szybko nie wyprodukuję...