TARcia, my (znaczy ja nadzorowałam, Małżonek kopał) jakieś dwa tygodnie temu usiłowaliśmy się pozbyć martwego Jordana. Kopnięcie szpadlem w odległości około 20 cm od przewodnika pozwoliło się pozbyć trupa z widoku. Próba wykopania resztek korzeni się nie powiodła, cała rabata w promieniu metra "chodziła". Żal mi było roślin, które tam są i żyją. Mam wrażenie, że klony wiodą podziemne życie Tak jak Iza pisze - pająki. Ja ostatecznie odpuściłam pozbywania się resztek korzeni, nie mam pomysłu jak to zrobić. Nic nowego tam zamiast Jordana nie sadzę póki co.
Ja poczekam na ochłodzenie, moze deszcze, porzadnie oprocz tego podleje, po prostu zostawie węża zeby namoczyl mocno glebe. Albo niech sie przemęczy do jesieni i wtedy go dziabne.
Ja bardzo przepraszam ale u mnie mieszka żmija nie wąż, niby to też wąż ale jednak żmija, szanujmy różnorodność
Chociaż trochę Was rozumiem Jak ostatnio Małżonek zarzucił hasło "to idę po węża" to aż mnie wbiło w ziemię W jednej sekundzie zapomniałam, że zleciłam podlewanie a miałam wizję gada, który znów się objawił