i mniej przyjemnie. Ksawery zwiał całe pokrycie dachu (tak po prawdzie, marne było już) i naprawiamy. Siostra, szwagier i ja. Mąż jak usłyszał co wiatr nabroił, przyjechał zaraz po pracy. Wolałam nie pytać z jaka prędkością sie poruszał, bo nie pisałabym dziś z Wami z powodu zejścia na zawał. Prąd oddany dopiero wczoraj.
Ksawery nadziadował w całej Polsce Wam daszek zabrało nam tylko jeden wachlarzyk przy róży złamało i oberwało pączki różom, a najbardziej się bałam o orzecha sąsiada. Naprawicie i będzie lepszyBrzózki śmignęły i u Ciebie
I na zkończenie odkopuję PJN . Kluska słodka psinka, siostra rozpala ognisko, bo przy przykrywaniu dachu zmokliśmy (deszcz padał średnio co 20 minut) i zmarzliśmy porządnie. I moje kalosze. Nie lubię ich. "Jedzą" mi wszystkie skarpety. Czyli po 10 minutach chodzenia w dziadach, pięty od skarpet mam na goleniach. Czas nabyć wygodne.
Masz kozaki pod brzózkami a maślaki pod sosnami pod rododendronem też blisko sosny rosną.
Pozycja jeże, bo wszędzie mokro nie mogłam się połozyć na glebę.
Nie przejmuj się zrobisz powoli ja tyle lat robię i jeszcze nie zrobiony do końca zawsze coś na drodze stoi jak nie pogoda to jakaś inna franca.