Baaa, żebym to ja wiedziała. Podejrzewam, że to kwestia nawożenia. Ciemniejszy kolor mam tam, gdzie sypnęłam dodatkowo nawozem bo za pierwszym razem łaty miałam. Nie wiem kiedy się wyrówna ale chyba podleję trawnik wodą z żelazem takim rolniczym po całości. To żelazo odpowiada za intensywność wybarwienia roślin.a w ogóle to zgłupiałam, chodzę i wydłubuję mniszek , babkę i kończynę z trawnika. Fixum dyrdum. Jakbym 1500 metrów miała przy domu to inaczej bym podchodziła do ogrodu i chwastów.
Powiem szczerze, że ja trochę ryzykuję. Szukałam po forach i niewiele osób coś takiego robi i opisuje efekty, nigdzie nie znalazłam relacji po roku czy dwóch użytkowania. U mnie zdrowy rozsądek i ekonomia przeważyła szalę. Po co zmieniać całą kostkę, która jest dobra tylko kolorystycznie brzydka i mi się znudziła. I ekonomicznie i ekologicznie mi się to nie widzi. Mam cichą nadzieję, że nie będę tego żałowała. Ale na razie nie będę tego rozwiązania polecała innym bo nie znam skutków długofalowych.
Gosiu - dziękuję w tym roku przez pandemię wszystko jest odrobinę inne. Imieniny też. Tylko siostra była na golonce z grilla a tak to normalnie robimy spotkanie na 20 osób. Brakuje mi takiej biesiady ze znajomymi.
Robactwa od groma. Pocieszam się, że mimo tego ogród wygląda OK. Właśnie deszczyk mnie przegonił z rabaty więc siedzę na tarasie i wypoczywam.
Ha, za rok powiem czy się sprawdziło . Na razie jest nieźle. A i kosztowo to ułamek kwoty za zmianę. Mam nadzieję, że będzie dobrze ale na wszelki wypadek na razie zostanę tylko przy pomalowaniu kostki na tyłach domu
Spoznilam sie na impreze imieninowa, ale zycze Ci, by rosliny rosly zdrowo i bez szkodnikow. Kostka wyglada o niebo lepiej w nowej odslonie, pasuje do tej nowej, i trzymam kciuki, by kolor sie utrzymal.
Na trawie sie nie znam, ale pociesze Cie, ze u mnie tez masa szkodnikow w tym roku.
Na sliwie miseczniki, na porzeczce welnowce, pojawily sie opuchlaki w kilku donicach (pierwszy raz je mam), jedyny bluszcz jaki mi sie ostal bialy jak snieg, bo dopadla go Lichtensia viburni, czyli takie miseczniki z kaliny tinus od sasiada (mam ja przez plot, balam sie rzucic okiem, czy to z niej sie przesiadly na bluszcz, w kazdym badz razie bluszcz wywalilam
Mszyce to maly pikus w porownaniu, juz nawet ich nie zauwazam, mimo ze sa, chociaz dzis pierwszy raz w tym roku zauwazylam, ze mrowki zrobily sobie gniazdo w korzeniach rozy i zaczynaly zakladac swiezutka obore, tym razem z czarnych mszyc
A do tego w zwiazku z rozbudowa od dluzszego czasu nie zamieszkanego domu kawalek dalej rozwalono gniazdo szczurom, to rozpelzly sie po calej okolicy. Wielkie jak koty, wg sasiada
____________________
Poppy, czyli oswajanie
“I am not lost, for I know where I am. But however, where I am may be lost.” Winnie the Pooh