Dziękuję serdecznie Dziewczyny i Chłopaku

Dzisiaj już trochę lepiej, dreszcze ustąpiły, temperatura spadła, ale słaba jestem jak młode kocię.
Mieliśmy ambitny plan przeplewić ogród, ale po pół godziny plewienia poddałam się. Mąż też nie czuł się najlepiej w tej nierównej walce, więc wzieliśmy nogi za pas i pojechaliśmy do jak on to mówi "pompona". Nie wiem dlaczego M tak sobie zakodował, ale pochwyciłam tą nazwę i odtąd Melon nie jest już Melonem.Chcieliśmy kupić śliwę wiśniową, ale była tak duża, ze nie wlazła do auta-nie wiem jak ja ją kupię, szukaliśmy miłorzębów, ale te były ogromne i drogie, a ja potrzebuję 3 średnie, więc też się nie udało. Wypatrzyłam niekulawy stożek cisowy więc nabyłam z zamkniętymi oczami. Jest zdrowy i dobrze ukorzeniony, będzie rósł.Dokupiłam 2 trzmieliny na patyku i wiśnię umbraculifferę. Zakupy choć nie takie jak sobie wyobrażałam podbudowały nas nieco na zdrowiu, więc przeplewiliśmy jeszcze kawałek grządek.
A teraz relacja z tego co się u mnie dzieje-oczywiście pokazuję bardziej to co mnie cieszy niż gnębi
moje kwiaty ślubne-mialam z nich cały bukiet, żywię wielki sentyment i kolor mają wreszcie taki jak powinny
.Teraz zakwitły na moją rocznice
niestety jesień juz puka do drzwi-wrzosy w donicy budowlanej przed domem dają czadu
jarząby chyba wymyło podczas ulewy