Dziewczyny Szalone! Podnosicie mnie na duchu swoją pamięcią o moim istnieniu. Cóż- anomalie u mnie nie tylko w pogodzie, jakieś ogólne zamieszanie nie napawa mnie optymizmem i sprawia, że nie pisze, bo nie wiedzieć kiedy znowu mnie wessie życie i nie wiadomo kiedy wypluje.
Ogrodowo u mnie większych zmian nie ma. W tym roku wzięliśmy się za taras i no klops, za klopsem. Najpierw lekkie rozczarowaniem przy zmianie zadaszenia, że wyszło inaczej, niż sobie wyobrażałam, albo precyzyjniej- wyszło tak, jak sobie nie wyobrażałam- słowem- baaaaaardzo wysokie zadaszenie.
Pogodziłam się z tym faktem i zaczęło się płytowanie tarasu i budowanie donic. Zdjęcia z placu boju.
Już nawet mi się podobało i już nawet miałam plan zabudowy bocznej, gdy przyszedł zaprzyjaźniony stolarz i orzekł, że belka frontowa się odgina.....Panowie od dachu mają być na oględzinach w ciągu dwóch tygodni. Jeśli się okaże, że odgina się niebezpiecznie bardzo, to trzeba zamiast drewnianej zamontować stalową. Żeby zamontować stalową, trzeba rozmontować CAŁY taras- całe zadaszenie!!!
Drugi problem- wejście na taras- no bida z nędzą. Poziom wysoki, wykończenie do bani, słabo mi jak na to patrzę. Jutro Pan brukarz ma przyjechać i główkować, co na to zaradzić. "Zamurować" się nie da, prostego schodka tez się zrobić nie da, gdyż jest tam wyciąg do kominka (w sensie rura doprowadzająca powietrze).
Trzeci problem- odwodnienie donic- rurki odwodnieniowe nie dają rady, bo są niżej, niż odpływ, a do góry wody nie pociągną, chyba, ze coś w zasadach fizyki się zmieniło?. No i nie wiem, jak to rozwiązać. Chyba trza się przewiercać przez fundament popd donicami- raptem phii 50 cm....