Martka-aj tam, od razu wymordowanie ...
To tak niezniszczalna roślina, że nie zdziwiłabym się gdyby w przyszłym roku porzucone przeze mnie szczątki doczesne jukk zmartwychwstały w nowym miejscu.
A tak na poważnie - sama od siebie nie wprowadziłabym jukk do ogrodu, ale przemiła sąsiadka mnie nimi obdarowała. Rosły sobie na przedpłociu jako strażnicy po obu stronach furtki. Ponieważ często były "tykane" podczas przechodzenia więc ich liście nie prezentowały się najlepiej. Dodatkowo jak zaczęły się rozrastać to zaczęły podnosić chodnik. I corocznie obsiadane były przez mszyce i mrówki, co nie prezentowało się jakoś nadzwyczaj sympatycznie. Stąd decyzja o ich eksmisji była tylko kwestią czasu.
No i nie pasowały mi do mojej wizji ogrodu. Bo gdybym poszła w jakieś pustynne klimaty typu żwirki, palmy, kaktusy to jak najbardziej, ale to nie ten klimat, nie ten charakter ogrodu jaki chciałabym u siebie.
____________________
Wiklasia
Jak feniks z popiołów