Gdzie by tu na urlop?
Jedni marzą o górach,
inni o polskich plażach.
A ja je omijam w swoich wojażach.
Na Kościeliskiej ścisk nad ściskiem,
nie lepiej w dolinie Strążyskiej.
Na moim trawniku zero parawaników.
Jak nad Bałtykiem słońce grzeje,
trudno na miejsce na koc mieć nadzieję.
U mnie w ogrodzie bez tłoku w tym roku.
Mazury znowuż, już nie taki cud,
Prywatnych hacjend koło jezior w bród.
Byłam, widziałam, przy swoim zostałam.
W moim Rodosie, mimo, że to ogród mini,
Nie nudzę się w nim ani chwili.
Koc, leżak, na kawkę stołek.
Nikt w oczy piaskiem nie sypie,
tu żaden góral na mój portfel nie łypie.
I bez świadków mogę zrobić fikołek.
Urlop w ogrodzie jest bez zadęcia,
po co mi gdzie indziej szukać
letniego szczęścia. Chyba, że...
padnie hasło "na grzyby."
Wtedy biorę kiecę i lecę!