Wczoraj wieczorem zabrałam się za cięcie, jak się potem okazało bardzo "mocne cięcie".
Najpierw wycięliśmy nasze ostatnie drzewko owocowe - śliwkę węgierke. Już od trzech lat chorowała na brunatna zgniliznę drzew pestkowych i nawet opryski nie pomagały. Podjęliśmy decyzje o wycince, szkoda man innych roślin posadzonych obok.
Potem zabrałam się do podcinania. Podeszłam i ujrzałam mojego "niebieskiego bałwanka" - czyli kiedyś formowanego jałowca z kilku kul.
Kiedyś to były małe kuleczki. Po posadzeniu w 2008 roku.
Po trzech latach.
A teraz " niebieski bałwanek".
Popatrzyłam z prawej strony, z lewej strony i podjęłam "męską decyzję". Cięłam, cięłam i go całego wycięłam

Teraz dumam czym by go zastąpić, bo ta część ogrodu jest bardzo "mroczna".