W sobotę słoneczko nas przywitało o poranku, więc nas ucieszyło bardzo, bo plany działania były na zewnątrz. Na Dzień Kobiet kwiatków nie było, dostałam szyby do szklarni i świętowanie zostało zaplanowane na sobotę.
Niestety po 14 przyszło mocne załamanie pogody, wiatr i deszcz nas przegonił do domu. Zjedliśmy obiadek i czekaliśmy na choć chwilową poprawę pogody, bo część szyb zamontowaliśmy, część na trawniku leżała, ale trzeba było jeszcze troszkę niektóre elementy wzmocnić. Niestety przerwa trwała długo i przed zapadnięciem ciemności nie skończyliśmy.
Potem otrzymaliśmy alert o wichurach w nocy i czarne myśli nadciągnęły. Oj było strasznie, wiatrzysko, deszcz, błyskawice. Prąd nam wyłączyło w nocy i został włączony dopiero koło południa.
Cały czas myślałam o naszej nieskończonej szklarni. Rano poszliśmy i cud. Stała cała

Nie wiem jak, ale stała

Przód, tył i jedna strona przeszklona.

