Jakoś w tym roku jestem wyrobiona ogrodowo. Wszystkie zrobione, zakupy i dary mam posadzone, okna nawet pomyłam i oranżerie. Balkon jeden tylko czeka w garażu na pomalowanie, ale z tym zima może mnie zastać. I "ujędrniane pośladków" czyli sadzenie cebulek zaliczone już i w tym roku obyło się bez czołówki. W poniedziałek i wtorek poranki na sadzenie przeznaczone. Nawet nie wiedziałam, że tyle tych cebul uzbierałam. Tu 20, to 20, tu 30 i ponad 400 się uzbierało. Zakupy w przelocie, przy okazji zakupów farby, bez ładu i składu. Ale pocieszam się, że cebule w masie robią wrażenie, a efekt zawsze można powiedzieć, że taki był zamierzony
A teraz wracam do Was kobietki Zostawiałam sobie temat glediczji na koniec.
Dlaczego glediczje u mnie się pojawiały? Otóż 12 lat temu nie było ogrodowiska, nie szukałam informacji, opinii w internecie, głosów za i przeciw. Zakupy tylko stacjonarne. Po prostu szło się do szkółki i kupowało co było. I tak sobie kiedyś poszłam w maju i zobaczyłam "patyki" pokryte liśćmi w kolorze limonkowym. Serducho mocnej zabiło. Wyglądały tak zwiewnie, egzotycznie. Zapytałam tylko czy one u nas w Polsce rosną czy zimy wytrzymują. I tak oto stałam się posiadaczką 4 glediczji. Teraz zapewne bym zrobiła rekonesans opinii w internecie, bez burzy mózgów i nieprzespanych nocy by się nie obyło.
Czy jestem zadowolona - jestem. Moja sąsiadka, gdy zobaczyła u mnie posadzone, zapytała co to i 2 sztuki kupiła. Zaglądają one tęż do mnie znad żywopłotu, więc mam prawie już gaik glediczjowy
Tu po posadzeniu. Ledwo je było widać.
U mnie wszystkie mają jeden pień, który na pewnej wysokości się rozwidla na dwa. Nie ingerowałam zupełnie w ich kształt. Ja swoich nie tnę mocno, tylko delikatnie koryguje, to co koliduje z innymi roślinami lub utrudniało przejście.
Oto one. W limonkowej wersji lepiej je zlokalizować.
Jedna przy domku.
Druga przy wejściu do warzywnika.
Dwie wzdłuż ogrodzenia.
Ale nie dajmy się oszukać. One cały sezon tak nie wyglądają.
Sprawdziłam u mnie po zdjęciach w różnych rocznikach i liście wypuszczają w ostatnim tygodniu kwietnia. Jakoś tak jak u mnie magnolia. U mnie jest troszkę wszystko zawsze na wiosnę ze startem opóźnione niż np. bliżej Krakowa. Ja bardzo lubię ten moment. Najpierw pojawiają się limonkowe wypustki na pniach.
Ważna informacja dla Ciebie Ewo i innych pszczelarzy to to,że uwielbiają ją pszczoły ,to roślina miododajna. U mnie jak kwitną oblepione są przez owady, aż bzyczenie słychać z daleka. I co istotne u mnie nigdy nie chorowały i nie miały żadnych szkodników. Zero oprysków. Ale żeby nie było tak kolorowo to z kwitnięciem pojawia się ich wada. Kwiaty po przekwitnięciu sypią się. Pod drzewem jest brązowo. Ja to wciągam odkurzaczem do liści, czasem natura mnie wyręcza, wystarczy mocny wiaterek.
W czerwcu zielenieją. Tylko młode przyrosty są jakby limonkowe.
Co istotne to ich system korzeniowy pozwala na sadzenie w ich nawet bliskim sąsiedztwie innych roślin. Korona jest ażurowa, nie dają mocnego cienia. Taki rozproszony.