Moje działania ogrodowe wyglądają ostatnio monotonnie raczej. Układam sobie kawałek przyszłej ścieżki. Następnie oceniam, co muszę zabrać z trasy jej przebiegu. Następnie szukam miejsca na to wszystko. Potem szykuję miejsca. Potem wykopuję, wykopuję i podlewam

.
Dziś w ten sposób przesadziłam:
3 buksy,
4 róże (tu dochodzi jeszcze przycinanie),
1 liliowca,
1 irysa,
kilka kęp bodziszków,
1 epimedium (ale podzieliłam na 6 sadzonek, ciekawe,czy tak można, tzn czy przeżyje),
3 sadzonki brunnery (nie mam pojęcia, skąd się owe wzięły na tej rabacie, ale skoro już je odkryłam, to wykorzystałam),
1 floksa,
1 krwiściąga,
1 piwonię - nawet znalazłam nazwę - Coquette.
Wywaliłam:
2 wielkie kępy ostrogowca - z żalem, ale tak duże sztuki przy palowym korzeniu nie rokują przy przesadzaniu,
mnóstwo lnicy - sieje się potwornie wszędzie,
białe fiołki - z powodów jak wyżej.
Jutro na moim szlaku:
Spirit of Freedom,
piwonia bez nazwy,
powojnik Błękitny Anioł - trzeci raz go będę przesadzać i znowu o parę centymetrów, mam nadzieję, że nie strzeli focha,
Munstead Wood,
Sharifa Asma,
kolejne siewki brunnery (naprawdę są one dla mnie zagadką),
liliowiec nn.
Nie wiem, co jeszcze odkryję w trakcie wykopalisk

.