Sobota zaczęła się od deszczu. Nie zraziło mnie to jednak wcale, bo przyzwyczaiłam się już do tego, że deszcz na moim osiedlu nie oznacza wcale, że na działce będzie również padało. Spakowałam się i pojechałam mając głowę pełną planów dotyczących prac na dziś

Po drodze wstąpiłam do ogrodniczego po nawóz i pałeczki owadobójcze do roślin doniczkowych. Chciałam też kupić jakieś sukulenty do mojej donicy na ganku, bo ciągle nie mam okazji. I wiecie co - po raz pierwszy nie miałam ochoty na zakup żadnej rośliny! No, może poza brzozą gracilis

Pomimo dużego placu, mały wybór i większość roślin tak zabiedzona, że żal wydawać na nie pieniądze. Olbrzymi klon Garnet stał zupełnie zasuszony

Nie wiem, jak można tak nie dbać o rośliny, zwłaszcza tak wartościowe - przecież za ten egzemplarz ktoś by pewnie zapłacił kilkaset złotych - gdyby jeszcze żył i zdobił.
Nie oznacza to jednak, że wyszłam z zupełnie pustymi rękami, o nie!

Gdy tylko zobaczyłam - przytuliłam do siebie i już nie puściłam

Zwłaszcza, że cena była przyjazna ... Taki sobie domeczek
Nie sądzę, by się w nim jakieś towarzystwo rozlokowało, bo jest niestabilny - zawieszony na sznureczku tak, jak go ktoś zaprojektował. Ale kupiony został głównie po to, by cieszyć moje oczy

Poza tym kiedyś czytałam, że prawdziwe budki lęgowe powinny pozostać niepomalowane.
Czyż nie jest uroczy?