U roślin więc, jak u skorpiona. Natury nie oszukasz

Jak drzewo ma zapisane w genach, że dorasta do 20 m., a korona do 5 m., to tak się stanie (no, mniej wiecej).
Jak ma zapisane w genach, że korzenie lubią zwiedzać okolicę i rodzić młode, to będą zwiedzać i rodzić.
Można, oczywiście, zakasać rękawy i dzielnie z tym walczyć. Ale czy gra jest warta świeczki?
Mam okazję obserwować ogród (1000 m2) założony 8 lat temu. Właścicielka kupowała wszystkie cuda na kiju, jakie wpadły jej w oko i sadziła. Jak dopadła ją myśl: "klon palmowy", to sprowadziła do siebie co najmniej 10 odmian, podobnie było z dereniami, kalinami, judaszowcami, pęcherznicami, itd. Posadziła masę drzew i krzewow. O bylinach i trawach nie wspomnę.
Szybko, bo chyba po 2, 3 latach, pojawił się w jej ogrodzie poważny problem z chorobami. Musiała (i musi do dnia dzisiejszego) notorycznie lać chemię.
Po ok. 5, 6 latach posadzone "patyczki" zaczęły się rozrastać w drzewa i krzewy. Nastąpił więc u niej czas przycinania. I nie ma się co łudzić - ten czas będzie już trwał i trwał...
Czasem wyraża szczere zdziwienie, że 20 cm. krzaczek wajgeli po 8 latach zmienil się w 200 cm. krzaczor (a przecież od początku miał do tego pełne prawo i chyba jeszcze nie wykorzystał wszystkich swoich możliwości).
Dlatego Magaro: witaj w Klubie Wyleczonych !