Ja nie mogę się wypowiadać w obronie systemów, bo je zakładamy. Ale powiem tak:
Robimy to dla naszych klientów, którzy nie są pasjonatami ogrodnictwa, albo jeśli są, to nie chcą w dużym ogrodzie spędzać po 3 godziny na podlewaniu. System zrobi to za nich, tyle wody ile potrzeba, nie leje po różach czy roślinach, podlewa wtedy, gdy wszyscy sąsiedzi śpią czyli bardzo wcześnie rano i nie ma obaw o braki wody z powodu spadku ciśnienia. Rośliny wtedy mają największą zdolność pobierania wody, nie ma strat na parowanie wody.
System kosztuje, ale głównie w oszczędności nie chodzi o oszczędność że system kosztuje taniej, tylko że system oszczędza wodę, podając ją w ilości optymalnej tyle na ile są określone potrzeby na wodę dla trawnika. Sterownik tym steruje, a człowiek z kolei ustawia ten sterownik w zależności od pory roku i pogody.
Stawiając wachlarze często zapominamy o nich i woda leje się bez opamiętania, co trudno nazwać oszczędzaniem, bo spada jej na pewno za dużo niż potrzebuje trawnik. Zapotrzebowanie trawnika na wodę:
wynosi na Mazowszu 5 litrów na m2 na dobę.
W systemie nawadniającym chodzi też o to, że jeśli wyda się na rośliny 80.000 to co będzie jeśli uschną? Bo nie chciało się podlewać??? - to nie wchodzi w grę. Przy takich kosztach nawet bym tych roślin nie posadziła z gwarancją na przyjęcie się, jeśli by takiego systemu miało nie być.
Odpowiadam : ZADBANY TRAWNIK MA PRAWO ISTNIEĆ BEZ SYSTEMU NAWADNIAJĄCEGO tylko pod warunkiem, że jego właściciel ma dość czasu aby np. podlewać 2.000 m trawnika.
Co innego, gdy go jest 100m,ale wielkie powierzchnie - niestety nie da się utrzymać w nienagannym stanie. Wachlarze nie załatwią sprawy bo opad wody na danej powierzchni będzie nierównomierny, gdzieś wcale nie doleci, a gdzieś zaleje i będą stały jeziora. Wiem to, bo podlewałam także kiedyś wachlarzami. Zalewałam nawet sąsiadów. Uważam, że w ogrodzie należy się trochę wytchnienia i czasu na cieszenie się nim, niż ciągła presja, że muszę podlewać.
Ja bardzo się cieszę, że mam system, mimo że podlewanie to moje ulubione zajęcie.
Tobie nie zależy na wygodzie, ale tak naprawdę to nie tylko o wygodę chodzi.
Chodzi o dobro trawnika, optymalną ilość wody wtedy gdy tego potrzebuje, nasz czas poświęcony na lanie.
Jeśli chodzi o kostkę - dla nas nie ma problemu, czasem nawet jej się nie zdejmuje, a robi świdrem odwiert pod kostką, a jak trzeba zdjąć to się zdejmuje i kładzie spowrotem. Kiedyś nawet robiliśmy zdjęcia kostki, aby odtworzyć wzór, bo miało być tak jak było poprzednio. Udało się.